Dom z tragiczną tajemnicą
Każda pozycja na tej stronie została ręcznie wybrana przez redaktora House Beautiful. Możemy otrzymać prowizję od niektórych przedmiotów, które zdecydujesz się kupić.
Moje pierwsze popołudnie w naszym nowym domu było słoneczne w połowie października. Nie byłem tam po to, żeby się rozpakować, ale żeby oczyścić powietrze szałwią. Zapalając kij malarski, niosłem płonący tobołek przez pokoje, aby wyeliminować złą energię. Sypialnia dostała dużą dawkę ostrego zapachu. Nie byłam jeszcze pewna, gdzie umarła – ale czy większość ludzi nie umierała w łóżku? Wziąłem drżący oddech i zacząłem się zastanawiać, dlaczego kupiliśmy dom, który nasi przyjaciele już nazywali „Horrorem w Amityville”.
Dzień po tym, jak zawarliśmy transakcję na 96-letnią holenderską kolonię w modnym centrum Royal Oak w stanie Michigan, nasz nowy sąsiad z sąsiedztwa powiadomił mojego męża o interesującym fakcie: „Właśnie tam umarła kobieta”, powiedział. Mąż prosił o więcej szczegółów, ale sąsiad nie wiedział nic więcej, tylko że młoda kobieta, która kiedyś mieszkała w naszym domu, już nie żyje. Weryfikacja wkrótce nadeszła w skrzynce pocztowej, gdzie otrzymaliśmy rachunek za wodę z wybitym napisem „ZMARŁY” na jej nazwisku. Później nadeszło więcej poczty "ZMARŁY".
Zrobiłem trochę badań i szybko dowiedziałem się więcej: Nazywała się Melissa* (to było łatwe z powodu poczty). Miała 37 lat, kiedy umarła, była ładną brunetką i mieszkała w naszym domu ze swoim chłopakiem. Lubiła taniec brzucha, improwizacje, muzykę, zwierzęta i była długoletnią członkinią kościoła ormiańskiego. Bardzo chciałem wiedzieć, jak umarła, ale moje badania nie dostarczyły tych informacji. Zapach płonącej szałwi został zastąpiony palącym naglącym pytaniem bez odpowiedzi.
Wziąłem drżący oddech i zacząłem się zastanawiać, dlaczego kupiliśmy dom, który nasi przyjaciele już nazywali „Horrorem w Amityville”.
Melissa i ja byłyśmy prawie w tym samym wieku i mogłyśmy się przyjaźnić. Gdy wędrowałam po naszym wielkim starym domu, ogarnęła mnie złowieszcza odpowiedzialność. Było coś, co powinnam zrobić, ale nie mogłam zrozumieć co.
Projekt malowania ścian w jednej z sypialni ujawnił warstwy życia, które rozgrywało się w ciągu ostatniego stulecia. Odrywając je, mogłem sobie wyobrazić dom przed nami: dzieci śmiały się na korytarzu, kroki szurały w piwnicy, pianino grało ponurą melodię, dawno zagubioną w czasie. Usiadłam na przeszklonej werandzie i patrzyłam, jak światło słoneczne pada na podłogę i na zasłonięte żaluzjami ściany, zastanawiając się, czy – dziesiątki lat temu – inna kobieta zrobiła to samo. Albo gdyby Melissa to zrobiła.
Rok później wciąż nie wiedziałam, jak zginęła Melissa i pytanie mnie dręczyło. Została tylko jedna osoba, o którą można zapytać, a był to jej chłopak. Napisałem mu uprzejmego e-maila, wyjaśniając, że nie zniosę niewiedzy. Życie w naszym domu było cudowne, ale Melissa mnie prześladowała. Byłem pewien, że chciała, żebym poznał całą historię.
Odpisał kilka dni później. Otworzyłem e-mail, przeczytałem i zaczęły się łzy. Melissa zmarła po nieudanej operacji, powiedział. Poszła do szpitala myśląc, że będzie w domu za dzień lub dwa i zaczyna się nowy rozdział jej życia. Zamiast tego zmarła w szpitalu, a nie w naszym domu, jak donosił sąsiad.
Na pytanie udzielono odpowiedzi, ale przyszło z gorzkim smutkiem. Byłem zły na Melissę i skradzioną jej przyszłość.
Mój mąż Patrick i ja jesteśmy tu od kilku lat. Dom został pomalowany, niektóre podłogi wykończone, inne wymienione. Mamy nowe patio na podwórku i posadziliśmy ogród. Sztyft do rozmazywania szałwi leży nieświeży w szufladzie.
Jednak najbardziej zmieniło się to, jak rozumiem, że tak naprawdę nigdy nie można mieć miejsca na własność. Dom jest tym, z czego jest zrobiony – cegłami, cementem, drewnem i gwoździami – ale także wszystkim, co się w nim wydarzyło. Kiedy przejąłem opiekę nad tym domem, stałem się też odpowiedzialny za jego historie. I miał mi do powiedzenia jeden duży: Melissy. Jak i dlaczego to ja ją odziedziczyłam, jest tajemnicą, której nigdy nie rozwiążę, ale bardzo ją cenię.
* Nazwa zmieniona w celu ochrony prywatności.
Ta treść jest tworzona i utrzymywana przez stronę trzecią i importowana na tę stronę, aby pomóc użytkownikom podać ich adresy e-mail. Możesz znaleźć więcej informacji na temat tej i podobnych treści na piano.io.