Podróż księcia Harry'ego i Meghan Markle do Botswany

instagram viewer

Każda pozycja na tej stronie została ręcznie wybrana przez redaktora House Beautiful. Możemy otrzymać prowizję od niektórych przedmiotów, które zdecydujesz się kupić.

Po zaledwie dwóch randkach w dwa kolejne dni w Londynie w lipcu 2016 roku książę Harry i Meghan Markle wzięli co książę określił w swoim oficjalnym wywiadzie zaręczynowym „wielki skok” — pojechali na wakacje razem.

Na pięć dni. I nie cieszyć się przewidywalnymi luksusami, powiedzmy, prywatnej willi na południu Francji, nad jeziorem Como czy na Seszelach. Nie. Zatrzymali się w namiocie, który Harry określił jako „środek niczego”.

Który jest dokładnym sposobem na scharakteryzowanie buszu w Botswanie. Ten południowoafrykański kraj jest nie tylko jednym z najmniej zaludnionych na świecie (około 3,5 osoby) na kilometr kwadratowy), odłożyła również bezprecedensową ilość swoich gruntów jako chronionych pustynia. Co więcej, nie ogrodziła tej pustyni, ale pozostawiła ją otwartą na dzikie zwierzęta. Krótko mówiąc, Botswana jest w dzisiejszych czasach tak blisko nieskrępowanej Afryki, jak to tylko możliwe.

insta stories

Jak to ujął Harry: „Kochaliśmy ze sobą pod gwiazdami, dzieląc namiot i tak dalej. To było fantastyczne."

Rozumiem.

Nie ma nic lepszego niż gwiazdy nocą w afrykańskim buszu. Wyglądają – nieunikniony banał – jak diamenty rzucone na czarny aksamit: duże, jasne i pozornie tak blisko, że można ich dotknąć.

I dźwięki. Wszystko, co słyszysz w buszu, czy to w nocy, czy w dzień, to to, że natura zajmuje się swoimi sprawami: pisk ptaka odwracającego uwagę mangusty od jej gniazda; wołanie hieny; trąbka słonia; kora pawiana; i inne wokalizacje niezidentyfikowane dla niewprawnego ucha, ale intrygujące. Parsknięcie? Wąchaczka? Którego?

Z pomocą dobrego przewodnika nie tylko twoje uszy zaczynają słyszeć jakby na nowo, ale twoje oczy widzą — dziwnie wygięte źdźbło trawy lub odcisk dużej łapy na piasku, oznaki, że ktoś przeszedł obok twojego namiotu tak jak ty spał.

To jednocześnie uspokaja — ego znika i czujesz się organicznie częścią czegoś skomplikowanego, tajemniczego i nieskończenie większego niż siebie – i elektryzuje. „To jak być podłączonym do ziemi” – tak książę Harry opisał mi wpływ dzikiej przyrody Afryki na nim.

Harry'ego poznałam pod koniec lipca 2016 roku w Malawi. (Z perspektywy czasu zdaję sobie sprawę, że było to tuż po jego dwóch pierwszych randkach z Meghan i tuż przed ich pobytem w Botswanie w połowie sierpnia).

Oboje mieszkaliśmy w małej Mvuu Lodge, w Parku Narodowym Liwonde w Malawi, na zaproszenie organizacja ochrony o nazwie African Parks, która podjęła jeden z najbardziej radykalnych manewrów w historii ochrony przyrody: uspokojenie i przetransportowanie 500 słoni z Liwonde, gdzie były zagrożone, do innego malawijskiego rezerwatu przyrody, Nkhotakhota, gdzie będą się rozwijać pod afrykańskimi parkami ochrona.

Harry był tam przez trzy tygodnie, jeden członek 10-osobowej załogi — weterynarze, kierowcy ciężarówek, piloci helikopterów i operatorzy dźwigów. Byłem tam przez tydzień, razem z fotografem Alexei Hay, zgłaszając się do Miasteczko o afrykańskich parkach, translokacji słoni i Rola w nim księcia Harry'ego.

Harry i ja rozmawialiśmy z przerwami podczas akcji translokacji, a także usiedliśmy pewnego wieczoru przy piwie na godzinną rozmowę kwalifikacyjną.

Rozmawialiśmy o Afryce. Jak odkrył to i zakochał się wkrótce po śmierci swojej matki, księżnej Diany, kiedy jego ojciec zabrał go i Williama na safari, aby uciec od wszystkiego. Jak ta pierwsza podróż zamieniła się w obsesję dzieciństwa; i jak on teraz przeznacza cztery do sześciu tygodni każdego lata, żeby tu przychodzić. „Nie na safari”, powiedział, ale po to, by spędzić czas z „najbardziej przyziemnymi ludźmi, jakich znam na świecie” – osobami zaangażowanymi w złożoną i nieustanną pracę na rzecz ochrony dzikiej przyrody.

Harry uczynił jedną ze swoich misji pomoc w ratowaniu dzikich miejsc na Ziemi. „Musimy się nimi opiekować”, powiedział, „ponieważ w przeciwnym razie nasze dzieci nie będą miały szansy zobaczyć tego, co my widzieliśmy. I to jest test. Jeśli nie możemy uratować niektórych zwierząt na dzikim terenie, to czego innego nie możemy zrobić?”

I mówił o tym, co dla niego osobiście oznacza kontynent afrykański. „Mam poczucie pełnego relaksu i normalności [tutaj]. Zagubić się w buszu…. Tutaj czuję się bardziej sobą niż gdziekolwiek indziej na świecie. Chciałbym móc spędzić tu więcej czasu…”

A Botswana? „Miałem niesamowite szczęście, że mogłem odwiedzać Botswanę tyle razy, co ja”. Dla niego nie chodzi tylko o oglądanie lwów, słoni i… inne tzw. to."

Choć był namiętny w temacie, o którym rozmawialiśmy, książę Harry był również stale czujny, wyczułem, że otoczenie, w którym siedzieliśmy — restauracja na świeżym powietrzu z palmowym dachem kilka kroków od brzegu Shire Rzeka. Był zmierzch. Hipopotamy głośno chrząkały dookoła i można było wyczuć, że dzika przyroda się porusza.

Zamarł w pewnym momencie w połowie zdania i spojrzał w stronę czegoś, co zauważył w czymś, co dla mnie było niezróżnicowaną ciemnością. – Och, to słoń – powiedział, odprężając się. „Myślałem, że to lew”.

Przypomniało mi się wieczór, który spędziłem rok wcześniej w obozie Mombo w Botswanie: obok naszego ogniska przeszły dwa lwy, wyraźnie widoczne w cieniu tuż za płomieniami. „Pamiętaj, że w nocy”, zauważył przewodnik, „my, ludzie, jesteśmy po prostu mięsem”.

To właśnie takie przeczucia potencjalnego niebezpieczeństwa przyczyniają się do potężnego efektu afrykańskiej dziczy. „Opuszczasz to miejsce”, jak również powiedział Harry, „z takim głębokim uznaniem dla życia”.

W rzeczy samej. A jaki lepszy sentyment do budowania nowego życia z nowym partnerem. Nic dziwnego, że książę Harry zabrał Meghan Markle do Botswany — ostatecznie był to cenniejszy prezent niż diament pochodzący z Botswany na jej palcu.

Z:Miasto i kraj USA

Klara GłowczewskaWykonawczy redaktor ds. podróżyKlara Glowczewska jest Executive Travel Editor w Town & Country, zajmującej się tematami związanymi konkretnie z podróżami (miejscami, trasy, hotele, trendy) i szeroko (konserwacja, kultura, przygoda), a wcześniej był redaktorem naczelnym Conde Nast Magazyn podróżniczy.

Ta treść jest tworzona i utrzymywana przez stronę trzecią i importowana na tę stronę, aby pomóc użytkownikom podać ich adresy e-mail. Możesz znaleźć więcej informacji na temat tej i podobnych treści na piano.io.